Rodzaj Ludzki
Marta Zelwan
Niedawno urodziło się tak brzydkie dziecko, z twarzą tak straszną i pomarszczoną, ze ślepiami tak wyłupiastymi i bez powiek, z palcami tak żabimi i łuską na całym ciele, że opisuję to gazety. Nasze krowy przestały dawać mleko, powiedzieli ludzie. Bałam się, że przegryzie mi gardło, mówiła opiekunka noworodków. Medycyna zna zaledwie pięćdziesiąt takich przypadków w historii. Matka go nie chciała. Ludzką rzeczą jest lęk i wstręt. Aż jedna z pielęgniarek wzięła go do siebie i teraz mówią o niej, że niedojrzała emocjonalnie, czy ona już pieniędzy na chleb nie ma, że taką poczwarę pod dach sobie wzięła? Wszystko można ukryć, ale najtrudniej twarz. Mówią, że to nie od Boga ta istota, jakby każdy dokładnie wiedział jak wygląda człowiek, anioł czy anioła.
Chirurg plastyczny mówi, że to prawda, wszystko można w pewnym stopniu ukryć, nawet garb, ale twarz trzeba mieć. Mieć, aby być. Mieć to wypisane na twarzy, że się należy do rodzaju. Ważny jest rodzaj ludzki. Sam fakt. Zachowywać twarz należy nawet przez telefon i w zapadającym zmroku. Twarz decyduje o realności, mimo że jest w dużym stopniu dziełem ducha. Jakoś to się ma do imion, nazwisk, luster, do zjawisk endokrynologiczno-genetycznych i paranormalnych. Także do Kobiety z Wroną, którą widziałam na skrzyżowaniu dróg. Nie miała twarzy. Milczała jak duch. Kto ją o coś zapytał, nic nie wskórał, zbłądził.
A teraz, we śnie, niewidzialna kobieta uczy mężczyznę jak być bardziej ludzkim. Podaje mu na talerzyku dwa okrągłe ciasteczka z twarzami: dwie okrągłe, słodkie, lukrowane buzie, nosy, oczka, ustka. Nie wolno ich dotykać, a tym bardziej jeść. Przez telefon ironizuje na ten temat ktoś półprzytomny, nagi lub pijany. Wówczas kobieta bierze ciasteczka, bierz też ścierkę do kurzu i sumiennie, paroma rucham z każdego ściera twarz. Jeśli tak, nie będzie nic. Twarze znikają razem z całym snem, z ciasteczkiem, z ludźmi, z kulą ziemską: wyraz po wyrazie.
Chirurg plastyczny mówi, że to prawda, wszystko można w pewnym stopniu ukryć, nawet garb, ale twarz trzeba mieć. Mieć, aby być. Mieć to wypisane na twarzy, że się należy do rodzaju. Ważny jest rodzaj ludzki. Sam fakt. Zachowywać twarz należy nawet przez telefon i w zapadającym zmroku. Twarz decyduje o realności, mimo że jest w dużym stopniu dziełem ducha. Jakoś to się ma do imion, nazwisk, luster, do zjawisk endokrynologiczno-genetycznych i paranormalnych. Także do Kobiety z Wroną, którą widziałam na skrzyżowaniu dróg. Nie miała twarzy. Milczała jak duch. Kto ją o coś zapytał, nic nie wskórał, zbłądził.
A teraz, we śnie, niewidzialna kobieta uczy mężczyznę jak być bardziej ludzkim. Podaje mu na talerzyku dwa okrągłe ciasteczka z twarzami: dwie okrągłe, słodkie, lukrowane buzie, nosy, oczka, ustka. Nie wolno ich dotykać, a tym bardziej jeść. Przez telefon ironizuje na ten temat ktoś półprzytomny, nagi lub pijany. Wówczas kobieta bierze ciasteczka, bierz też ścierkę do kurzu i sumiennie, paroma rucham z każdego ściera twarz. Jeśli tak, nie będzie nic. Twarze znikają razem z całym snem, z ciasteczkiem, z ludźmi, z kulą ziemską: wyraz po wyrazie.