Chirurg plastyczny mówi, że to prawda, wszystko można w pewnym stopniu ukryć, nawet garb, ale twarz trzeba mieć. Mieć, aby być. Mieć to wypisane na twarzy, że się należy do rodzaju. Ważny jest rodzaj ludzki. Sam fakt. Zachowywać twarz należy nawet przez telefon i w zapadającym zmroku. Twarz decyduje o realności, mimo że jest w dużym stopniu dziełem ducha. Jakoś to się ma do imion, nazwisk, luster, do zjawisk endokrynologiczno-genetycznych i paranormalnych. Także do Kobiety z Wroną, którą widziałam na skrzyżowaniu dróg. Nie miała twarzy. Milczała jak duch. Kto ją o coś zapytał, nic nie wskórał, zbłądził.
A teraz, we śnie, niewidzialna kobieta uczy mężczyznę jak być bardziej ludzkim. Podaje mu na talerzyku dwa okrągłe ciasteczka z twarzami: dwie okrągłe, słodkie, lukrowane buzie, nosy, oczka, ustka. Nie wolno ich dotykać, a tym bardziej jeść. Przez telefon ironizuje na ten temat ktoś półprzytomny, nagi lub pijany. Wówczas kobieta bierze ciasteczka, bierz też ścierkę do kurzu i sumiennie, paroma rucham z każdego ściera twarz. Jeśli tak, nie będzie nic. Twarze znikają razem z całym snem, z ciasteczkiem, z ludźmi, z kulą ziemską: wyraz po wyrazie.
